Bieszczady na weekend: idealne na detoks głowy

Bieszczady, czyli znaleźć się na końcu…niczego.

Jeden sklep na krzyż, brak Internetu, brak miejskiego zgiełku, daleko na końcu świata, trzeba trochę czasu spędzić w podróży…ale za to najpiękniejsze gwieździste niebo, cisza, spokój i niezapomniany kontakt z przyrodą. Tak w telegraficznym skrócie można opisać Bieszczady. To tutaj nocą niebo jest najciemniejsze. To tutaj sprawimy sobie detoks głowy oczyszczając ją z wszelkich myśli (a przecież każdemu z nas czasem tego potrzeba). W Bieszczadach całkowicie się zresetujemy, naładujemy nową energią. Wystarczy wyjechać tylko na weekend.

Bieszczady na weekend: Plan i Dojazd

Gdy zdecydowaliśmy się jechać w Bieszczady znajomi pukali się w czoło –  ….tam są przecież same pagórki. Owe pagórki nas nie zniechęciły. Zrobiliśmy plan.

Po drodze…Sandomierz

Z Warszawy do Bieszczad samochodem to około 6 godzin drogi. Z tego też względu zaplanowaliśmy postój w Sandomierzu, którego tysiącletnią historię czuć w każdym jego zakątku. O Sandomierzu powstanie jednak oddzielny post, bo na to zwyczajnie zasługuje. Nas zauroczył swoim klimatem, architekturą, wybrukowanymi uliczkami i malowniczymi widokami. Jeśli powstanie lista najbardziej romantycznych miast w Polsce to Sandomierz znajdzie na niej swoje miejsce.

Z Sandomierza pojechaliśmy prosto do celu – Wetliny, bieszczadzkiej miejscowości, która praktycznie graniczy z Bieszczadzkim Parkiem Narodowym.

Niektórzy mówią – nieważny cel, ważna droga do celu. I na taką uwagę zasługuje droga do Wetliny.  Jeśli chcemy zobaczyć  prawdziwe Bieszczady a przy tym pobudzić nasze zmysły to koniecznie trzeba się wybrać w te okolice. Samochodem podróżowało się obłędnie, pomimo długiej trasy. Droga, która prowadziła do serca Bieszczad zapierała dech w piersiach, a jednocześnie nie pozwalała nam się zmęczyć. Z każdym kilometrem budził się w nas nieustanny zachwyt nad światem, naturą, przyrodą. Chciałoby się jeździć w kółko z nosem wlepionym w szybę.

Nocleg w “DomU MalowanyM”

„Dom Malowany” to pensjonat położony w Wetlinie. Z trafieniem do hotelu nie mieliśmy problemów, więc plus za położenie. Tych, którzy szukają strefy spa, wellness, sauny czy basenu  „Dom Malowany” nie zadowoli (takiego zresztą hotelu w tej okolicy nie znaleźliśmy) ponieważ nie oferuje tego typu atrakcji.

Wokół “Domu…” zieleń i przestrzeń pozwalająca rozprostować wzrok. Dużo miejsc parkingowych, więc nie ma problemu z zaparkowaniem samochodu.
Nocleg w Domu Malowanym to czysta przyjemność – sympatyczna Pani (chyba właścicielka), smaczne śniadania w jadalni z widokiem na góry (z tarasem, na którym można przywitać poranne słońce) czysty pokój z podstawowym wyposażeniem – czajnik, kawa i herbata. Niestety nie udało nam się zrobić zdjęcia swojego, więc poniższe jest zapożyczone ze strony internetowej dommalowany.com

dom malowany
Bieszczady, Dom Malowany

Atrakcje w bieszczadach

Bieszczady są również świadkami historii i pełno w nich historycznych atrakcji to w naszym planie były piesze wędrówki po górach. I tak:

Tarnica 1346 m n.p.m.

Najwyższy szczyt polskich Bieszczadów, a na nim stalowy krzyż upamiętniający wizytę Karola Wojtyły w 1953r.
My wchodziliśmy z Wołosate. Szlak stosunkowo krótki (ok 1,5h), dość stromo. Wędruje się po leśnych stopniach, więc jest trochę męcząco. Widoki po drodze i ze szczytu rekompensują jednak wszystko.

Z Tarnicy wracaliśmy już czerwonym szlakiem przez Szerokie Wierchy. Idzie się łagodnie a panoramy po drodze są naprawdę cudowne. Człowiek chce się tam zatrzymać, stać i stać, i tak bez końca. Później szlak przechodzi w las, którym idzie się dosyć długo (ok 3h).

Podróże 50 plus: Bieszczady, panorama
Bieszczady, panorama

Połonina Wetlińska i Chatka Puchatka 1228 m. n. p. m

Połoniny są idealne na spacer. My zdecydowaliśmy się na Połoninę Wetlińską, która znajduje się w granicach Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Szczególnie, że celem była Chatka Puchatka. Jest to najwyżej położone w Bieszczadach schronisko. Widoki fantastyczne.

Hon 820 m. n. p. m

Szczyt – schowany w lesie, dość ciężko było nam wejść, bo szło się wzdłuż starego wyciągu i jeszcze padał deszcz. No i niestety widoków brak. Aczkolwiek tym, którzy lubią leśne spacery ten punkt na mapie może się spodobać.

Kiedy w Bieszczady

Bieszczady są z pewnością jednym z najbardziej dzikich miejsc w Polsce. Zarówno jeśli chodzi o położenie, krajobrazy  i zwierzęta, które tam możemy spotkać. Góry są piękne o każdej porze roku, więc co kto lubi. My wybraliśmy się w Bieszczady na weekend latem. I według nas jest to idealna pora roku – cudowne widoki, przyjemne spacery, rozgwieżdżone niebo, więcej turystów na szlakach, a co za tym idzie – mniejsze szanse na spotkanie z dzikimi zwierzętami – a tych w Bieszczadach nie brakuje.

Gdzie zjeść w Bieszczadach

W „Domu Malowanym” można było zamówić śniadania i obiadokolacje. My zdecydowaliśmy się tylko na opcje ze śniadaniem, ponieważ trudno zaplanować powrót do hotelu, gdy wyrusza się na szlak. Dlatego wybraliśmy jedzenie poza hotelem. To są Bieszczady, więc wszędzie trzeba się doturlać samochodem, pieszo raczej nie ma szans (zwłaszcza po całodniowej wycieczce). Niemniej, to nam nie przeszkadzało, zwłaszcza że w planie mieliśmy odwiedzić 2 miejsca, które z czystym sercem możemy polecić.

Restauracja  „Chata Wędrowca”

Będąc w okolicy Wetliny nie można pominąć Chaty Wędrowca.  Obowiązkowy punkt gastronomiczny:) Można tutaj naprawdę pysznie zjeść. Szczególnie polecamy zupę „Baraninówkę” i ich flagowe danie „Naleśnik Gigant” .  Tuż przy restauracji jest sklepik z ciekawymi pamiątkami.

Restauracja „Paweł Nie Całkiem Święty”

Paweł Nie Całkiem Święty – to druga propozycja restauracji z przyjemnym, górskim klimatem, smacznym jedzeniem i dużymi porcjami. To tutaj można udać się wieczorem na romantyczną kolację, przy kominku.

To był nasz pierwszy trekking w Bieszczadach, w których zakochaliśmy się po uszy. Tamtejsze widoki zapamiętamy na długo i z pewnością tam jeszcze wrócimy.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *